Site stats Przyczyny katastrofy smoleńskiej według Antoniego Macierewicza – Brain Berries

Przyczyny katastrofy smoleńskiej według Antoniego Macierewicza

Advertisements

10 kwietnia 2010 roku samolot Tu-154M z 96 osobami na pokładzie rozbił się w pobliżu lotniska Smoleńsk-Siewiernyj. Wśród pasażerów był między innymi urzędujący Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński wraz z małżonką, ostatni Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej na uchodźctwie Ryszard Kaczorowski, jak również wielu innych znamienitych przedstawicieli polityki, kościoła, biznesu oraz wojska. Z pewnością katastrofa smoleńska była tragedią na niespotykaną dotąd skalę. Przeszło 10 lat po tym feralnym, mglistym poranku, w dalszym ciągu pojawiają się wątpliwości, czy rzeczywiście wypadek polskiego samolotu stanowił skutek nieszczęśliwego splotu zdarzeń, czy też celowego działania osób trzecich. 

Żadnych wątpliwości z pewnością nie ma Antoni Macierewicz, którego podkomisja na 12 rocznicę katastrofy smoleńskiej opublikowała własny raport na temat przyczyn tego zdarzenia. Zdaniem ekspertów zaangażowanych przez Macierewicza na pokładzie prezydenckiego Tu-154M doszło do wybuchu – odpowiedzialnością za podłożenie ładunków wybuchowych Antoni Macierewicz obarcza Federację Rosyjską, na czele której od wielu lat stoi nie kto inny, jak Władimir Putin, odpowiedzialny również za napaść zbrojną na Ukrainę. Oczywiście szereg oskarżeń skierowanych zostało również w kierunku opozycji oraz przedstawicieli uprzednio powołanej w celu ustalenia przyczyn wypadku komisji. 

Tymczasem warto przypomnieć sześć powodów katastrofy smoleńskiej wynikających z tak zwanego raportu Millera.

Pierwszą przyczyną katastrofy było zlekceważenie zagrożenia przez pilotów sterujących Tu-154M. Mgła w pobliżu smoleńskiego lotniska ograniczała widoczność do 200 metrów. Warto tę informację zestawić z faktem, że samolot podchodząc do lądowania pokonywał w ciągu jednej sekundy około 75 metrów. Nie ma mowy o możliwości podjęcia żadnej reakcji w jakiejkolwiek sytuacji zagrożenia. Zgodnie z przepisami, próbę lądowania można podjąć, gdy widoczność nie jest mniejsza niż 1.500 metrów. 

Dlaczego doświadczeni piloci zlekceważyli wręcz oczywiste zagrożenie? Byli pod ciągłym naciskiem przełożonych. Na około 15 minut przed katastrofą, piloci poinformowali dyrektora protokołu dyplomatycznego, że lądowanie może okazać się niemożliwe. Zaproponowali jedną próbę lądowania i odejście na lotnisko zapasowe. W odpowiedzi usłyszeli, że będą próbować do skutku. Zostali więc pozostawieni sami sobie, mając świadomość, że niepowodzenie, rozumiane przez przełożonych jako brak wylądowania w Smoleńsku, z pewnością nie  pozostanie bez echa w kontekście ich kariery wojskowej. Na około minutę przed zdarzeniem, niezidentyfikowany rozmówca w kabinie pilotów wypowiada słowa otuchy: „zmieścisz się, śmiało!”. 

Nie sposób zapomnieć o zdarzeniu z sierpnia 2008 r., które z pewnością oddziaływało na pilotów w zakresie podejmowanych przez nich w Smoleńsku decyzji – stanowi to trzecią przyczynę katastrofy. Otóż, w 2008 r. podczas wizyty Lecha Kaczyńskiego w Gruzji, lądowanie nie było możliwe – pilot w tamtej sytuacji jednoznacznie odmówił lądowania, nawet na rozkaz prezydenta. Ostatecznie samolot wylądował w Azerbejdżanie, niemniej pilot doświadczył nieprzyjemności – złożono na niego zawiadomienie do prokuratury o rzekome niewykonanie rozkazu prezydenta – ocenione przez organy ścigania jako bezpodstawne. Niemniej politycy PiS zwykli nazywać tegoż pilota „tchórzem”. Z całą pewnością, pilotujący samolot 10 kwietnia 2010 nie chcieli powtórki z rozrywki i grożenia palcem przez samego prezydenta.

Kolejną przyczynę katastrofy stanowiło zignorowanie komunikatów systemu TAWS, informującego o zbyt małej wysokości samolotu. Komunikat o bliskości ziemi pojawił się o 8:40:07, natomiast poderwanie maszyny miało miejsce dopiero 43 sekundy później. System autopilota samolotu, ze względu na brak systemu ILS na przedmiotowym lotnisku, nie był w stanie automatycznie wykonać takiego manewru. Po wciśnięciu przycisku odejścia, dopiero po 5 sekundach piloci zorientowali się, że maszyna nie wykonuje jej polecenia. Sekundy zwłoki były tragiczne w skutkach – w tym czasie samolot przeleciał niemal 400 metrów.

Piątą przyczyną było korzystanie z nieadekwatnego wysokościomierza radiolokacyjnego, zamiast barycznego. W efekcie piloci do zderzenia z powierzchnią ziemi nie wiedzieli, na jakiej wysokości się znajdują. Piloci pominęli okoliczność, że taki wysokościomierz mierzy odległość od podłoża, a nie w stosunku do wysokości pasa lotniska! W ten sposób pomija się ukształtowanie terenu, które w przypadku smoleńskiego lotniska jest dość specyficzne – przed pasem jest duża kotlina. W pewnym momencie, samolot był więc niżej niż płyta lotniska!

Ostatnią przyczyną, zgodnie z ustaleniami raportu Millera, był brak decyzji o zamknięciu lotniska przez kontrolerów smoleńskiego lotniska oraz brak nakazania pilotom odejścia na drugi krąg. Z pewnością kontrolerom – jak i polskim pilotom – w pewnym sensie  zabrakło odwagi kontestowania rozkazów przełożonych, którzy obawiając się skandalu dyplomatycznego, chcieli jak najszybciej posadzić samolot na ziemi.

W całej tej sytuacji najsmutniejsze jest to, że 6 przyczyn katastrofy smoleńskiej zbiegło się w czasie i miejscu, tworząc tragiczny splot zdarzeń. Oczywiście ustalenia Antoniego Macierewicza są zgoła odmienne, niemniej wydaje się, że co niektórzy nie mogą się pogodzić, że katastrofy nie zawsze powodowane są przez zamachowców.